W okolicach Gliwic pogoda na zbyt wiele nie pozwoliła.
Nasza ekipa podzieliła się na dwa zespoły obserwujące i podziwiające zjawisko z dwu różnych lokalizacji.
Jeden z zespołów miał na celu pomiary fotometryczne. I, niestety, oni mieli większego pecha. Nie wiem czy w ogóle coś przez chmury dostrzegli. A jedynym efektem ich działalności było... obejrzenie na żywo relacji na stronach NASA. Cała elektronika, CCD itd., którą mieli do dyspozycji nie wykonała żadnej pracy.
Druga ekipa (jakieś 20 osób, licząc na okrągło), umiejscowiona na zachodnich krańcach Gliwic, miała trochę szczęścia. 90% czasu tylko trzęśliśmy się z zimna i bezsilnie wpatrywali w chmury. Ale pod koniec zjawiska wreszcie udało się coś dostrzec. Co ciekawe, chmury w dużej mierze zastępowały nam filtry - ich warstwy na tyle tłumiły światło słoneczne, że można było bezpiecznie patrzeć za pomocą lornetek i teleskopów. Dopiero w okolicach III i IV kontaktu niebo bardziej się przejaśniło, dzięki czemu (już z założonymi filtrami!
) mogliśmy podziwiać "efekt czarnej kropli", porobić trochę fotek i... (w moim przypadku) pobawić się w wyznaczenie momentów kontaktów.