29/30.03.2014 Ostatnia moja wiosenna wyprawa na odludzie.
Był piękny dzień, błękit nieba, wiosna zaczynała budzić wszystko do życia. A po pięknym dniu pogodny wieczór. Do tego jeszcze okolice nowiu Księżyca. Nie mogłem po prostu siedzieć w domu.
Temperatura wynosiła + 10⁰C, gdy wyjeżdżałem z Ostrowa, a po powrocie zaledwie 1 ⁰C. Na otwartej przestrzeni, gdzie prowadziłem obserwacje musiała nawet spaść nad ranem poniżej O⁰C, gdyż zarówno auto jak i otaczające mnie pola pokryte były szronem.
Na miejsce w pobliżu kapliczki Najświętszej Marii Panny dotarłem nieco po godzinie 20. Nad moją głową rozpościerało się mrowie gwiazd, gdzie na zachodzie żegnały się gwiazdozbiory zimowe, a centralne części nieba były definitywnie we władaniu upragnionej prawie przez wszystkich wiosny. Na północnym wschodzie natomiast szło dostrzec majaczenie gwiazdozbiorów letnich, powoli zwiastujących nadejście czasu lata i wakacji. Po rozłożeniu sprzętu moim uszom doszedł intrygujący dźwięk, nie do końca wiedziałem, co to jest. Świece latarką, a to strumyk po wiosennych opadach deszczu delikatnie szumi, dodając klimatu do obserwacji. Kapliczka subtelnie podświetlona zniczami, do tego strumyczek, jeszcze muzyka ATB w uszach (http://www.youtube.com/watch?v=rBmfDJvamQY&feature=kp) i bezmiar gwiazd nad głową. Po prostu istna intelektualna rozkosz. Jeszcze do tego przydałby się jakiś grill i leżak, na którym można by popijać browarek. Jednak nie po to tu przyjechałem. Moim celem była obserwacja, konkretna do samego świtu. A jak już tak długo mam zamiar obserwować to pomyślałem, czy przy okazji nie warto by zaobserwować jakiejś zmiennej, której okres zmienności wynosi coś koło 8 godzin. Wiosenne niebo daje możliwość podpatrzenia takiej jednej dość jasnej gwiazdy.
Tą gwiazdą jest W UMa. Jasna i przyjemna w obserwacji zmienna zaćmieniowa, prototyp gwiazd typu EW. Jej wysokie położenie na niebie i długość nocy pozwoliły uchwycić mi niemal cały przebieg jej zmian jasności. Dorwałem ją tuż przed minimum głównym. Idealnie obserwowało się ja w lornetce 10x50. Gdy kończyłem jej obserwacje bladym świtem ponownie wchodziła w główne zaćmienie.
Tej nocy moją ofiarą byłą też inna zmienna typu EW. Stosunkowo jasna VW Cep. Również ona była wprost idealnym celem dla mojej lornetki. Pierwsza jej ocena wykonana po godzinie 20, wskazywała, że gwiazda także jest tuż przed minimum. Była w nim również wtedy, gdy po raz ostatni na nią spojrzałem około godziny 4 rano.
Po za tymi dwoma zaćmieniowymi typu EW obserwowałem dodatkowo jeszcze dwie inne zaćmieniowe typu EA: W UMi i ZZ Cep.
W UMi kolejne podejście do tej przyjemnej w obserwacji zaćmieniowej. Udało mi się prześledzić ją od momentu, gdy była w połowie spadku do środka minimum, aż do jej powrotu do maksymalnej jasności.
ZZ Cep ostatnia zaćmieniowa, którą obserwowałem tej nocy. Troszeczkę mi figle po płatała, bo obserwowałem ją po raz pierwszy. Z początku wydawało się, że jej jasność jest na tym samym poziomie i gdy już praktycznie zwątpiłem, że to faktycznie dziś ma zaćmienie, jej jasność zaczęła wzrastać. To właśnie z tego powodu wykonałem tak mało ocen dla tej gwiazdy.
Pomimo dość intensywnych obserwacji 4 zaćmień udało mi się ocenić kilka innych zmiennych. Na początku R Tri, dla której to była ostatnia ocena w sezonie obserwacyjnym. Następnie jasno świecące miry T Cep i R CVn.
Przed godziną 2 nad południowym horyzontem odnalazłem świecącą R Hya, która zaskoczyła mnie swoją jasnością. Spodziewałem się słabego obiektu, a tu blask gwiazdy na poziomie 7.5 mag. Przy tej jasności jej obserwacja była bardzo przyjemna. Szkoda, że ta gwiazda jest u nas tak nisko nad horyzontem.
Po godzinie 3 postanowiłem odnaleźć na porannym niebie ostatnią moją mirę, R And. Świeciła dość nisko, około 15⁰ nad północno wschodnim horyzontem. W końcu po 20 minutach poszukiwań udało mi się ją zlokalizować i ocenić na poziomie około 8 mag.
W między czasie pomiędzy ocenami zmiennych bawiłem się w odnajdywanie DSów. Około północy odnalazłem świecące we Lwie galaktyki: M 105,95,96,65,66 oraz NGC 3628, którą to dostrzegłem dopiero po chwili wpatrywania się.
Nad południowym horyzontem, przy okazji obserwacji R Hya odnalazłem M 68 i M 83. Były to dla mnie trudne obiekty, bardzo zlewały się z tłem, które to w tej części nieba było nieco rozjaśnione przez LP ze znajdującego się 10 km miasteczka. Jednak mimo trudu udało mi się obie eMki zaliczyć.
Jednakże największym sukcesem było odnalezienie w Wielkiej Niedźwiedzicy Mgławicy Sowy, M 97. Już kiedyś wcześniej próbowałem ją odnaleźć, jednakże widocznie wtedy niebo było zbyt zaświetlone. Pod tym niebem wyraźnie była widoczna, duża i owalna, a przede wszystkim łatwa w lokalizacji.
Po sąsiedzku odnalazłem M 108, słabsza, ale jednak dość dobrze szło ją dostrzec, jako niewielką podłużną plamkę na niebie, wśród gwiazd.
Ostatnim moim celem była M 109. Musiałem się nieco natrudzić przy jej odnalezieniu. Bardzo słaba, do tego jeszcze zalewała mi się z tłem nieba, a na dokładkę zagłuszana blaskiem Gamma UMa. Jednakże, w końcu mi uległa i przy większym powiększeniu ukazała mi się, jako delikatna mgiełka.
Około godziny 2 w nocy, stwierdziłem, że zaczynam już bardzo marznąć i mam problemy z koncentracją i w ogóle jakoś tak wolniej się poruszam. Spojrzałem na notatnik i widzę, że obserwuje praktycznie bez żadnej przerwy. Gorąca kawa i chwila oddechu w samochodzie, do tego lodowata kanapka postawiły mnie z powrotem na nogi. Potem mała gimnastyka by się rozruszać i jeszcze bardziej rozgrzać i już jak nowo narodzony obserwowałem dalej.
Moją obserwację przerwał dopiero świt astronomiczny, który sprawił, że gwiazdy bardzo szybko zaczęły blednąć. W sumie dopiero około 4:30, gdy już swój śpiew zaczął skowronek ruszyłem do domu. Niestety tej nocy była zmiana czasu i zamiast być w domu o 5, byłem o 6. Okrutna ta przyroda bo o 10 musiałem wstać, ale było warto