Noc w polu 01/02.04.2005

Zrażony przedwczorajszą próbą zejścia poniżej -33 stopni deklinacji, chciałem zrezygnować z szukania T Cen, jednak podjąłem jeszcze jedną próbę dzisiaj.
Zdecydowałem się pojechać jednak w inne miejsce niż wczoraj, gdzie na południe nie ma żadnych świateł i mogę patrzeć przez lornetkę na miejsce gdzie ziemia łączy się z niebem, nie bojąc się oślepienia przez lampy.
Najpierw po zmroku oceniłem stare znajome i kilka nowych zmiennych z ogródka.
Przed północą potuptałem z pieskiem na spacerek, po czym spakowałem sprzęt do samochodu i ruszyłem w pole. Stanąłem tuż przy drodze, skąd miałem ten czysty widok na południe. Pięknie widać Kruka, kawał Hydry, wyciągam więc statyw, lornetę. Przykładam oczy do okularu i... zginęła jedna z muszli ocznych... Odjeżdżam więc wozem kilka metrów, zapalam sporo świateł i na kolanach szukam w liściach i piachu. Po kilku minutach zrezygnowałem. Pomyślałem, że wrócę tu w dzień, a tymczasem będę obserwował bez jednej muszli. Pogasiłem światła, przyzwyczajam wzrok do ciemności i szykam R Hya. Trudno jej nie znaleźć, niestety zapomniałem wziąć jej mapki, więc oceny nie zrobiłem, no ale to mniej ważne, miała coś pomiędzy 9-8 mag
. Zjeżdżam po gwiazdce o kolejne stopnie w dół. Widzę jakąś mgiełkę, to M83, skręcam w lewow okolice mirydy TW Cen, nie dochodzę jednak do niej, tylko odbijam w dół poprzez gwiazdkę 6.1, następnie 7.0, aż dochodzę do dwóch gwiazd jasnych na około 4.3 mag, o deklinacji -33 stopnie. Trzeba jeszcze zjechać o pół stopnia w dół. Szukam na prawo od zachodniej z tych dwóch gwiazdek i nieco w dół. Po chwili znajduję T Cen!
, niestety na wprost nie widać, tylko zerkaniem, co dodatkowo utrudnia ocenę. Do porównania mam widoczne tylko gwiazdy 7.0 i 7.5 mag, niestety obie o stopień wyżej. Ocena jest więc kompletnie niewiarygodna, T Cen mogła mieć 6.5 jak i 7 z hakiem, ale nie mogłem sobie odmówić - nie wiem kiedy powtórzę to osiągnięcie. Oceniam jeszcze V977 Cen o stopień powyżej i pakuję sprzęt do samochodu. Przemieszczam się o kilkaset metrów, jednak z dala od drogi, którą co pół godziny przemyka jakiś samochód.
Rozłożywszy się wygodnie w okolicach nieczynnego tym razem, bo zamarzniętego "wulkanu", czyli stawku, przystępuję do obserwacji. Najpierw omiatam niebo lornetą, po czym przystępuję do penetracji Pucharu i Kruka. W Kruku ponad zaćmieniową VV Crv widać jakieś Sombrero, no ale ja mam czapkę, która zdecydowanie bardziej się przydaje na mrozie
. Następnie skręcam na Łabędzia, gdzie namierzam szybko jaśniejącą mirydę Chi Cyg, po niej słabiutką już SS Cyg. Po raz pierwszy w tm roku chciałem ocenić zaćmieniową typu EB - RT Lac, jednak nagle pogorszyła się bardzo widoczność... Odrywam oczy od dwururki, hmm, widać dobrze. Patrzę na obiektywy - zaparowane. Nie ma wyjścia, ściągam szkła i do samochodu na dmuchawę. Po chwili mogę kontynuować zmienne w Jaszczurce i w okolicach.
Zbliża się trzecia, Orzeł już cały nad horyzontem, widzę Eta Aql, ale nie pamiętałem jasności gwiazd porównania, więc na podziwianiu poprzestaję. Widać wyraźnie okolicę góry Tarczy, oceniam więc R Sct (wreszcie
). Zamieniam mapki z Lutni na Orła i szukam zaciekle R Aql - zawsze wiosną mam z nią problemy, bo zamiast w bok od delty Orła, ona jest do góry...
Następnie wracam do Tarczy, tym razem z mapkami i powoli łapię kolejne zmienne najpierw w okolicy Bety, potem Alfy, aż dochodzę do Gammy Tarczy.
Wybija czwarta
, Droga Mleczna świeci udając chmury... Niedaleko pod Tarczą znajduję M 25, w pobliżu cała banda mgiełek różnego rodzaju. Nagle z przerażeniem stwierdzam, że nie wziąłem mapki dojścia do Nowej w Strzelcu, a tylko szczegółową samych przyległości. Pamiętałem tylko, że powinna ona być pomiędzy M 8, a Lambdą Strzelca. Studiuję więc jasności gwiazdek na tej mapce i przekładam w myślach na widok, który powinienem mieć w lornetce. Lambda akurat ukazała się nad odległymi drzewami, więc szukam. Po kilku minutach znajduję - dopasowuję po kolei gwiazdy, jedna, druga, hmmm... trzecia nie pasuje, jakby ją tak nieco przygiąć... Szukam więc dalej i po kolejnych kilku minutach jest, tym razem idealnie. Są wszystkie gwiazdki, nawet te powyżej 9 mag się zgadzają!! Jest godzina 4:25. Uff, w ostatniej chwili, bo o kilkadziesiąt stopni w lewo coś zaczyna się rozjaśniać... Dzięki tym poszukiwaniom czuję się jak współodkrywca Nowej
.
Odpuszczam Strzelca, jeszcze rzut oka na GK i T Cefeusza, TU Cas i pakuję sprzęcik. Chwilę ganiam po okolicy, żeby się rozgrzać, jednocześnie obserwując jaśniejący na północnym wschodzie horyzont.
Wracam do domu, spacer z pieskiem, śniadanie, spanko, a teraz relacja.
Podsumowując to jedna z ciekawszych nocy obserwacyjnych. Jestem zachwycony i zaspokojony na kolejne dni. Teraz naprawdę może się popsuć pogoda, nie będę żałował, bo mam co wspominać i przetrawiać
.
P.S. Muszla do okularu znalazła się na podjeździe do garażu...
P.S. 2. SSW coś o lecie wspominał, ale u mnie było minus 3 stopnie, a może nieco chłodniej...
Zdecydowałem się pojechać jednak w inne miejsce niż wczoraj, gdzie na południe nie ma żadnych świateł i mogę patrzeć przez lornetkę na miejsce gdzie ziemia łączy się z niebem, nie bojąc się oślepienia przez lampy.
Najpierw po zmroku oceniłem stare znajome i kilka nowych zmiennych z ogródka.
Przed północą potuptałem z pieskiem na spacerek, po czym spakowałem sprzęt do samochodu i ruszyłem w pole. Stanąłem tuż przy drodze, skąd miałem ten czysty widok na południe. Pięknie widać Kruka, kawał Hydry, wyciągam więc statyw, lornetę. Przykładam oczy do okularu i... zginęła jedna z muszli ocznych... Odjeżdżam więc wozem kilka metrów, zapalam sporo świateł i na kolanach szukam w liściach i piachu. Po kilku minutach zrezygnowałem. Pomyślałem, że wrócę tu w dzień, a tymczasem będę obserwował bez jednej muszli. Pogasiłem światła, przyzwyczajam wzrok do ciemności i szykam R Hya. Trudno jej nie znaleźć, niestety zapomniałem wziąć jej mapki, więc oceny nie zrobiłem, no ale to mniej ważne, miała coś pomiędzy 9-8 mag


Rozłożywszy się wygodnie w okolicach nieczynnego tym razem, bo zamarzniętego "wulkanu", czyli stawku, przystępuję do obserwacji. Najpierw omiatam niebo lornetą, po czym przystępuję do penetracji Pucharu i Kruka. W Kruku ponad zaćmieniową VV Crv widać jakieś Sombrero, no ale ja mam czapkę, która zdecydowanie bardziej się przydaje na mrozie

Zbliża się trzecia, Orzeł już cały nad horyzontem, widzę Eta Aql, ale nie pamiętałem jasności gwiazd porównania, więc na podziwianiu poprzestaję. Widać wyraźnie okolicę góry Tarczy, oceniam więc R Sct (wreszcie


Wybija czwarta


Odpuszczam Strzelca, jeszcze rzut oka na GK i T Cefeusza, TU Cas i pakuję sprzęcik. Chwilę ganiam po okolicy, żeby się rozgrzać, jednocześnie obserwując jaśniejący na północnym wschodzie horyzont.
Wracam do domu, spacer z pieskiem, śniadanie, spanko, a teraz relacja.
Podsumowując to jedna z ciekawszych nocy obserwacyjnych. Jestem zachwycony i zaspokojony na kolejne dni. Teraz naprawdę może się popsuć pogoda, nie będę żałował, bo mam co wspominać i przetrawiać

P.S. Muszla do okularu znalazła się na podjeździe do garażu...

P.S. 2. SSW coś o lecie wspominał, ale u mnie było minus 3 stopnie, a może nieco chłodniej...
