Cudowna noc :)
Napisane: Pn maja 09, 2005 8:26 pm
Pora uchylić rąbka tajemnicy...
Kilkanaście minut po 23 w sobotę wyszedłem sobie do ogródka na małe obserwacje. Była to też moja pierwsza wieczorna obserwacja od momentu zamontowania 4 unijnych smoków w pobliżu... (czytaj obrzydliwe latarnie ). Niestety jedna z nich świeci prosto do mojego ogródka... Mimo wszystko zasięg (poza okolicami latarni) miałem niezły, odnosiłem wrażenie, że niebo jest ciemne- brakowało jednak pewności, bo latarnie oślepiały.
Na początek planowałem polowanie na T Cen- niewiele brakowało, próbowałem lornetką 7x50, charakterystyczny układ w pobliżu był dobrze widoczny, jednak latarnia kilka metrów obok robiła swoje...
Przeniosłem się w zacienione miejsce, tam jednak okazało się, że okolice T Cen przesłaniają drzewa
Pomyślałem: "trudno" i skierowałem wzrok ku królowi zwierząt. Zaliczyłem ładnie świecącą R Leo. Następnie mała kontrola R CrB- w normie Skusiłem się jeszcze na X Cnc- trzeba korzystać, bo sezon się niedługo kończy.
Ponieważ oceny często przerywam sobie "oglądactwem" tego, co mi tylko przyjdzie do głowy, zerknąłem z ciekawości na M51. Widoczna bez problemu przez 7x50 razem z towarzyszem i to przy latarniach grzejących naście metrów dalej... Przez chwilę myślałem, że ze mną jest coś nie tak. Jednak nie- po prostu uświadomiłem sobie, że to taki mały cud natury
Potem jeszcze chwilka oglądactwa... no i kolejna rzecz, która widocznie umykała mi, gdy używałem wyłącznie teleskopu. Odbijając etę Dużego Misia względem alfy Psów Gończych (Cor Caroli) trafiamy w miłą okolicę w Warkoczu Bereniki... Co jest tam fajnego? Piękny!! układ gwiazdek około 5-6 mag. w kształcie wagi szalkowej lub wieszaka- polecam lornetkowiczom Co ciekawe warunki pozwalały go bez trudu oglądać gołym okiem mimo 4 latarni...
Chwilę później zgasły latarnie... (o północy) - zrobiło się niesamowicie W ŻYCIU nie miałem takiego nieba...
Pierwsze spojrzenie na Łabędzia było zaskoczeniem- zobaczyłem chmurę, lecz nie wiedziałem, co ją oświetla... Przyglądając się uważnie przekonałem się, że wyłaniają się na jej tle jasne gwiazdy... Nie było już wtedy wątpliwości co do natury owej chmurki...
Następne były R i V w Psach Gończych.
Przyszła też pora na Łabędzia- oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności.
Odłożyłem lornetkę i gołym okiem nie mogłem się napatrzeć na Drogę Mleczną. Jej struktura, wszystkie zagęszczenia i "przerzedzenia" były widoczne jak na dłoni... Momentami myślałem, że patrzę na długoczasową fotkę
Potem przeglądałem ją lornetką... Patrząc w Łabędzia odnosiłem momentami wrażenie, że gwiazdy zajmują większą powierzchnię niż wolne niebo...
Zaliczyłem AF i X Cyg, ale nie byłem w stanie dalej oceniać- chciałem po prostu czerpać jak najwięcej z piękna nieba nade mną.
Po paru minutach obróciłem się- Lew robił się matowy...
Wszystko było jasne- od południa "szła" mgła. Pochłaniała wszystko w błyskawicznym tempie...
Moja ciekawość zasugerowała mi wyznaczenie zasięgu w jeszcze nie zasłoniętym Łabędziu. Byłem przekonany, że 114 mm Newtonem przekroczę 13 mag., a może zbliżę się do 14... OK, możecie mówić, że jestem szalony, sam wcześniej pewnie obróciłbym takie stwierdzenie w żart... Do tej pory mój rekord to było 12,8 mag... Kilka razy łapałem 12,6... Ale po prostu nie umiem porównać warunków wtedy i owej cudownej nocy Czułem się tak, jakby ktoś odessał część atmosfery... Tak czarne niebo jest piękne do tego stopnia, że budzi grozę...
Zasięgu jednak nie zdążyłem wyznaczyć, gdyż mgła błyskawicznie zakrywała niebo. W ostatniej chwili oceniłem R Sct, po minucie nie było już jej widać...
Po kilku minutach widoczność spadła do około 7-8 metrów- chwilami czułem się nie jak w ogrodzie, tylko w całkiem innym miejscu, zupełnie jak w śnie- tym bardziej po tym, co widziałem naście minut wcześniej.
Przepełniony tajemniczością natury i niedowierzający własnym oczom, a momentami nie poznający nowego oblicza ogrodu udałem się na odpoczynek
Podsumowując: To była najpiękniejsza noc w moim życiu... Dodatkowo natura umiliła mi obserwacje wizytą jeża i śpiewem ptaków... Powietrze było ciepłe niemal jak latem, a w powietrzu unosiła się miła woń kwiatów. Trudno taką noc zapomnieć- to była ledwie godzinka, ale zapamiętam ją do końca zycia
Kilkanaście minut po 23 w sobotę wyszedłem sobie do ogródka na małe obserwacje. Była to też moja pierwsza wieczorna obserwacja od momentu zamontowania 4 unijnych smoków w pobliżu... (czytaj obrzydliwe latarnie ). Niestety jedna z nich świeci prosto do mojego ogródka... Mimo wszystko zasięg (poza okolicami latarni) miałem niezły, odnosiłem wrażenie, że niebo jest ciemne- brakowało jednak pewności, bo latarnie oślepiały.
Na początek planowałem polowanie na T Cen- niewiele brakowało, próbowałem lornetką 7x50, charakterystyczny układ w pobliżu był dobrze widoczny, jednak latarnia kilka metrów obok robiła swoje...
Przeniosłem się w zacienione miejsce, tam jednak okazało się, że okolice T Cen przesłaniają drzewa
Pomyślałem: "trudno" i skierowałem wzrok ku królowi zwierząt. Zaliczyłem ładnie świecącą R Leo. Następnie mała kontrola R CrB- w normie Skusiłem się jeszcze na X Cnc- trzeba korzystać, bo sezon się niedługo kończy.
Ponieważ oceny często przerywam sobie "oglądactwem" tego, co mi tylko przyjdzie do głowy, zerknąłem z ciekawości na M51. Widoczna bez problemu przez 7x50 razem z towarzyszem i to przy latarniach grzejących naście metrów dalej... Przez chwilę myślałem, że ze mną jest coś nie tak. Jednak nie- po prostu uświadomiłem sobie, że to taki mały cud natury
Potem jeszcze chwilka oglądactwa... no i kolejna rzecz, która widocznie umykała mi, gdy używałem wyłącznie teleskopu. Odbijając etę Dużego Misia względem alfy Psów Gończych (Cor Caroli) trafiamy w miłą okolicę w Warkoczu Bereniki... Co jest tam fajnego? Piękny!! układ gwiazdek około 5-6 mag. w kształcie wagi szalkowej lub wieszaka- polecam lornetkowiczom Co ciekawe warunki pozwalały go bez trudu oglądać gołym okiem mimo 4 latarni...
Chwilę później zgasły latarnie... (o północy) - zrobiło się niesamowicie W ŻYCIU nie miałem takiego nieba...
Pierwsze spojrzenie na Łabędzia było zaskoczeniem- zobaczyłem chmurę, lecz nie wiedziałem, co ją oświetla... Przyglądając się uważnie przekonałem się, że wyłaniają się na jej tle jasne gwiazdy... Nie było już wtedy wątpliwości co do natury owej chmurki...
Następne były R i V w Psach Gończych.
Przyszła też pora na Łabędzia- oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności.
Odłożyłem lornetkę i gołym okiem nie mogłem się napatrzeć na Drogę Mleczną. Jej struktura, wszystkie zagęszczenia i "przerzedzenia" były widoczne jak na dłoni... Momentami myślałem, że patrzę na długoczasową fotkę
Potem przeglądałem ją lornetką... Patrząc w Łabędzia odnosiłem momentami wrażenie, że gwiazdy zajmują większą powierzchnię niż wolne niebo...
Zaliczyłem AF i X Cyg, ale nie byłem w stanie dalej oceniać- chciałem po prostu czerpać jak najwięcej z piękna nieba nade mną.
Po paru minutach obróciłem się- Lew robił się matowy...
Wszystko było jasne- od południa "szła" mgła. Pochłaniała wszystko w błyskawicznym tempie...
Moja ciekawość zasugerowała mi wyznaczenie zasięgu w jeszcze nie zasłoniętym Łabędziu. Byłem przekonany, że 114 mm Newtonem przekroczę 13 mag., a może zbliżę się do 14... OK, możecie mówić, że jestem szalony, sam wcześniej pewnie obróciłbym takie stwierdzenie w żart... Do tej pory mój rekord to było 12,8 mag... Kilka razy łapałem 12,6... Ale po prostu nie umiem porównać warunków wtedy i owej cudownej nocy Czułem się tak, jakby ktoś odessał część atmosfery... Tak czarne niebo jest piękne do tego stopnia, że budzi grozę...
Zasięgu jednak nie zdążyłem wyznaczyć, gdyż mgła błyskawicznie zakrywała niebo. W ostatniej chwili oceniłem R Sct, po minucie nie było już jej widać...
Po kilku minutach widoczność spadła do około 7-8 metrów- chwilami czułem się nie jak w ogrodzie, tylko w całkiem innym miejscu, zupełnie jak w śnie- tym bardziej po tym, co widziałem naście minut wcześniej.
Przepełniony tajemniczością natury i niedowierzający własnym oczom, a momentami nie poznający nowego oblicza ogrodu udałem się na odpoczynek
Podsumowując: To była najpiękniejsza noc w moim życiu... Dodatkowo natura umiliła mi obserwacje wizytą jeża i śpiewem ptaków... Powietrze było ciepłe niemal jak latem, a w powietrzu unosiła się miła woń kwiatów. Trudno taką noc zapomnieć- to była ledwie godzinka, ale zapamiętam ją do końca zycia