Witam!
Wczoraj warunki do obserwacji były niezłe, toteż z wielką radością "wydobyłem się" do ogródka ze sprzętem z nadzieją wykonania ocen gz.
Zacząłem od Łabędzia licząc na złapanie SS Cygni (nie miałem pojęcia, jaką ma jasność). Niebo było już prawie całkiem ciemne, doszedłem do okolic tej gwiazdeczki przy powiększeniu 25x i co widzę (a właściwie nie widzę
) - gwiazdki nie ma. Zmieniam na okular, który ostatnio bardzo polubiłem bo w swojej cenie chyba nie ma równych - Celestron Omni 9mm. dał on powiększenie 56x, gwiazdki 103, 104 i 106 stały się dobrze widoczne (niebo ciągle nie było całkiem ciemne), SS Cygni na jakieś 90% widziałem, ale była zbyt słaba, żebym mógł ją ocenić.
Co więcej chwilę później zobaczyłem duże kłęby dymu wydobywające się znad domu sąsiadów, podwórko było rozświetlone- myślę: "Zobacz co się dzieje, bo Ci się sąsiedzi upieką". Wziąłem lornetkę i przekonałem się, że w środku domu jest ciemno, a pali się na podwórku. Po prostu piekli sobie kiełbaski
... a dym leciał w Łabędzia
W tych ekstremalnych warunkach oceniłem AF Cyg i X Cyg, i coraz bardziej bolała mnie prawa dłoń... Wychodząc nie miałem pojęcia, że jest -17 stopni i przy zabawach sprzętem i mapkami oraz innymi zabawkami pomagałem sobie odsłoniętą łapą
A że bolała mnie już naprawdę porządnie i nie mogłem ruszać palcami poszedłem do domu i wsadziłem ją pod zimną wodę. Pomogło. Zrobiłem sobie herbatkę (oczywiście rozpuszczalną, innej nie pijam) i za pół godzinki byłem znowu w ogródku.
Mając świadomość, że jest zimno nie zdejmowałem już rękawic, okazało się, że R And była już widoczna lornetką 7x50, mimo wszystko ze względu na bliskość gwiazd porównania oceniłem ją teleskopem i zabrałem się za W UMa - i tu niemiła niespodzianka- okulary były już na tyle zmrożone, że trzeba było oceniać na wstrzymanym oddechu, po parunastu minutach doszło do tego, że wystarczyło tylko przyłożyć oko, żeby szkła po paru sekundach były pokryte szronem. Teleskop zatem odpada. Jak się po chwili okazało lornetka też :/ Obserwując wcześniej i nie mając świadomości, że jest zimno chyba chuchnąłem sobie po soczewkach... Teraz mogła jedynie służyć jako przenośna lodówka
Minęło półtorej godziny, poszła kolejna herbatka i postanowiłem obserwować z domu przez otwarte okno. Lustra ocekały wodą, ale po przewietrzeniu jakoś się dało. Zaliczyłem gwiazdeczki z zagadki nr 13 przy dźwiękach Nirvany i Metallicy sączących się z komputera (na czas obserwacji wyłączałem monitor). Nie myślałem, że to tak kojąco działa w czasie obserwacji
Mniej więcej tak wyglądał mój chrzest bojowy w akcji Rufa. Warto było, bo to bardzo miłe gwiazdki, jeśli ktoś chce obserwować to nie warto zwlekać, teraz wieczorami są dostatecznie wysoko, a jak się pozwleka, to można nie trafić w pogodę.
Godzinę później zaliczyłem T Mon odmrożoną lornetką z okna i niestety zakończyłem obserwacje w tych nietypowych warunkach- co tu dużo mówić, oczekiwałem więcej.
Aby sobie odbić wstałem dzisiaj o 4:30 i lornetką o 4:54 czasu zimowego zaliczyłem pierwszy raz w tym roku R Sct- przy mojej ostatniej ocenie tej gwiazdki w grudniu miała spadek, teraz jest jaśniutka- no i pierwszy raz oceniałem ją lornetką - całkiem inny komfort
Potem jeszcze lornetką zaliczyłem kometkę- jeden warkoczyk był delikatnie widoczny, do tego dołączyłem M51- galaktykę, którą chyba najbardziej lubię, ją równiez lornetką po czym poszedłem spać.
Rano obserwacje prowadziłem już ostroznie, bez chuchania, bo było -20
Dzisiaj będę bardziej uważny, żeby sobie nie dogodzić, tak jak to zrobiłem wczoraj (zero chuchania w stronę sprzętu
).